Musicie przyznać, że ostatni czas jest szalony. Marzec wywrócił życie do góry nogami większości z nas - w tym też u mnie. Może właśnie dlatego nie mam pojęcia, jak to się stało, że mamy koniec maja, a ja jakimś cudem przegapiłam moment na opublikowanie wpisu na podsumowanie marca i kwietnia? Zatem do dzieła - dziś przychodzę do Was z czytelniczym podsumowaniem tych dwóch miesięcy.
W marcu udało mi się przeczytać 21 książek, co dało 8300 stron. Jak to możliwe?! Nawet nie chcę wiedzieć, ale tak właśnie wyszło. Co więc było na marcowym stosie? Praktycznie same rozczarowania - "Jaga", "Miasteczko zbrodni. Dlaczego zginęła Iwona Cygan", "Ciemno, prawie noc", "Nie zapomnij o mnie", "Cokolwiek wybierzesz", "Paranoja", "Hotel Varsovie. Bunt chimery", "Hanka. Pierwsza powieść o Ordonównie", "Vatran Auraio", "Gliny z innej gliny", "Witchborn. Córka czarownicy", "Na haju do raju. Życie na Fidżi i Vanuatu", "Czas pogardy", "Jak rozmawiać z dziećmi, kiedy ktoś umiera" i "Matka, która nie miała matki". Pojawiło się kilka bardziej neutralnych pozycji, czyli tych naukowych - "Socjologia narodu i konfliktów etnicznych", "Skuteczna rekrutacja i selekcja pracowników", "Dobór personelu" i "Psychologia kliniczna - tom 1". Do dobrych lektur z marca zaliczam niewiele tytułów - "Sztywniak" oraz "Prostytutki. Tajemnice płatnej miłości".
Jeśli jesteście pod wrażeniem mojej kondycji czytelniczej w marcu, zdziwicie się na wieść, że w kwietniu przeczytałam... okrągłe 0 książek. Tak, dobrze czytacie. Taką mam już chyba naturę, że jeśli jeden miesiąc czytanie idzie mi rewelacyjnie, w kolejnym książki mnie parzą w dłonie oraz oczy. To drugie, patrząc na ilość kiepskich lektur w ostatnim czasie, jest dość prawdopodobne...
Przez liczne zawirowania, na blogu także zrobiło się cicho. W marcu pojawiły się 4 posty czytelnicze podsumowanie stycznia i lutego, mój wywód o braku wiary w książki oraz 2 opinie - opinia o "Sprzedanej" oraz o "Prostytutkach". W kwietniu, podobnie jak z czytaniem, okrągłe 0.
A jak Wasza kondycja czytelnicza? Mam nadzieję, że na kwarantannie cały czas słychać u Was szelest stron.
Mimo, że w kwietniu nie przeczytałaś żadnej książki, to i tak jestem pod wrażeniem w wyniku marcowego, bo ja chyba nie potrafiłabym przeczytać tyle książek w jednym miesiącu. 😊
OdpowiedzUsuńW marcu oszalałam, po prostu :D
UsuńNo wynik marcowy imponujący, a w kwietniowy wprost nie mogę uwierzyć... Co do kondycji czytelniczej... Moja nie słabnie nigdy, choć z ilością czytanych książek bywa różnie. Ale to zależy główne od czasu i do tego, że niektóre książki czytam dość powoli, a inne połykam w jeden dzień. Za to zdarzył mi się kryzys recenzencki...
OdpowiedzUsuńW ten mój kwiecień też nie mogę uwierzyć, chociaż minęło już tyle czasu :D
UsuńWow! Ja zawsze na wieczór sięgam po książkę...
OdpowiedzUsuńIle książek?! Nie no, szacun! A moja kondycja czytelnicza leży i kwiczy.
OdpowiedzUsuńBywa :D Ale nie martw się - u mnie raz tak, raz tak, więc może u Ciebie też zaraz będzie czytelniczy szał :D
Usuńbrak kondycji, książek nie mam kiedy wziąć nawet do ręki, czytam blogi, różne recenzję, ale juz fizycznie na książke brakuje czasu :/
OdpowiedzUsuńBywa! U mnie też bywają takie miesiące.
UsuńLiczba 21 książek w jednym miesiącu robi wrażenie, mimo wszystko. U mnie nie ma takiej sinusoidy. Zazwyczaj liczba przeczytanych przeze mnie książek w danym miesiącu, nie różni się od siebie diametralnie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Zazdroszczę więc takiej stabilności. Ja tak nie potrafię, chociaż bardzo bym chciała.
Usuń