3/13/2019

3/13/2019

Alex Michaelides "Pacjentka"

To dziwne, jak szybko można przystosować się do osobliwego nowego świata zakładu psychiatrycznego. Czujesz się coraz bardziej komfortowo w obliczu obłędu - i to nie tylko cudzego, ale i swojego. Wierzę, że wszyscy jesteśmy wariatami, tylko w różny sposób. 

Wielcy artyści zawsze wzbudzają emocje. Są kochani i nienawidzeni - nierzadko z ogromną siłą. Ich życie prywatne intryguje, często budzi zazdrość, ale to ich śmierć niesie największe poruszenie. Tragiczne, niespodziewane zakończenie życia pojawia się na pierwszych stronach gazet, ale kiedy w grę wchodzi jeszcze namiętność, miłość, tajemnica i morderstwo, śmierć zaczyna stawać się legendą.

Miałem zbyt ograniczone słownictwo, wyrazy były zbyt luźno powiązane, by dało się je ująć. 

Taka sława spłynęła na Alicię Berenson. Piękna kobieta, uzdolniona malarka, żona znanego fotografa strzela swojemu ukochanemu prosto w twarz, a następnie milczy. Nie odpowiada na pytania, nie współpracuje z policją i terapeutami, nie nawiązuje kontaktu z najbliższymi. Milczy. Po prostu milczy. Jedyną formą komunikacji ze światem jest autoportret, który namalowała tuż po tym zdarzeniu. Już nic więcej nie wychodzi spod jej pędzla, a kobieta zostaje otumaniona lekami i zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Jednak pewnego dnia w szpitalu pojawia się ktoś, kto zrobi wszystko, aby Alicia przemówiła. Theo wcale nie myślał o pracy w The Grove. Zależało mu jedynie na pracy z kobietą i skłonieniu jej do mówienia, a teraz sięga po odpowiedzi wszędzie, gdzie tylko się da. Skoro główne źródło nie chce się podzielić informacjami, zaczyna szukać poza szpitalem, narażając swoją posadę, lecz zbliżając się do rozwiązania zagadki.

Nie chciałem umierać. Nie teraz, kiedy jeszcze nie przeżyłem życia.

Powiem szczerze - miałam obiekcje, czy chcę przeczytać tę książkę. Thriller to zdecydowanie nie mój gatunek i zazwyczaj podchodzę do niego jak do jeża. Mam alergię na dodawanie do wszystkiego, co tylko się da, miana "psychologiczny", bo z punktu widzenia studentki psychologii, mało widzę w tych rzeczach owej psychologii. Z drugiej strony uwielbiam książki z rolą psychologa w tle lub te osadzone w szpitalach psychiatrycznych. Zazwyczaj jednak takie pozycje wzbudzają we mnie irytację z powodu braku wiedzy autora - co jak co, ale autor nie musi być psychologiem, żeby jakieś pojęcie mieć. W końcu zawsze może skonsultować się z odpowiednim specjalistą, nie musi nawet szukać odpowiedzi na swoją rękę. 

Podobnie jak terapia, muzyka opiera się na relacji całkowicie uzależnionej od nauczyciela. 

Tutaj ten brak wiedzy dał się mocno we znaki. Przez pierwsze rozdziały dostawałam ataku furii i gotowa byłam podrzeć książkę na maluteńkie kawałki. Zaczęłam zaznaczać najbardziej rażące fragmenty, które stanowiły idiotyczne stereotypy o psychologach, psychiatrach i psychoterapeutach. Niektóre fragmenty były przytaczaniem pseudonauki - jakby autor przeczytał pierwszy lepszy artykuł "psychologiczny" i stał się ekspertem. Szkoda tylko, że nie sięgnął do bardziej sprawdzonych źródeł i nie dowiedział się, jak naprawdę wygląda praca takiego specjalisty i na to może on sobie pozwolić. Przez coś takiego ludzie właśnie podbudowują swoją złą opinię o ekspertach z tej dziedziny i uciekają od pomocy, a w świecie krąży jeszcze więcej stereotypów i błędnych przekonań.

Wybór ukochanej osoby przypomina wybór terapeuty. Musimy siebie zapytać, czy ten ktoś będzie z nami szczery, wysłucha krytyki, przyzna się do popełnienia błędu i nie będzie obiecywał niemożliwego.

Na tym jednak kończę swoje zarzuty. Może gdybym nie była na tym punkcie wyczulona, moja ocena byłaby po stokroć wyższa, bo przy książce bawiłam się rewelacyjnie. Dawno nie dałam się tak wciągnąć w żadną historię, a pomagało temu rozdzielenie na części psychoterapeuty i fragmenty pamiętnika malarki. Klimat był... elektryzujący. Po prostu przyssałam się do tej opowieści i dałam się jej pochłonąć. Bohaterowie wzbudzali różne emocje - w zależności od tego, z kim rozmawiał Theo. Alicia miała skrajne opinie w otoczeniu. Jedni darzyli ją miłością, inni nienawiścią, a pikanterii dodawało jej milczenie.

Uważam, że człowiek staje się psychoterapeutą w czasie szkolenia. Bez względu na intencję. 

Bez wątpienia pomocy był styl. To on sprawił, że tak ciężki temat został przedstawiony jasno i przejrzyście, lecz nie infantylnie. Dzięki temu czytelnik skupia się na wydarzeniach, śledzi z uwagą dalsze losy bohaterów, daje się ponieść klimatowi powieści, a nie musi przedzierać się przez gąszcze trudnych słów i skomplikowanie skonstruowanych zdań. Po prostu siada się i czyta, czyta, czyta.

Gdy nadasz czemuś nazwę, przestajesz dostrzegać całość tej rzeczy albo jej znaczenie. Skupiasz się na słowie, a to tylko drobna część, naprawdę, zaledwie czubek góry lodowej. 

Głód narasta w miarę czytania, a ciekawość rośnie wraz z każdą stroną. Autor prowadzi nas za rękę okrężną drogą, choć pozwala zrozumieć wszystko bardzo dokładnie. W końcu możemy się domyślić zakończenia, wszystkie wskazówki mówią jasno, jakie będzie zakończenie... I nagle bach. Dostajemy coś zupełnie innego, a z tego "zupełnie innego" wyrasta coś jeszcze dziwniejszego, przez co ostatecznie nagle zostajemy w polu, pozbawieni pomocnej dłoni naszego przewodnika i musimy zmierzyć się z dziwnym uczuciem zaskoczenia zupełnie sami. Dzieje się to tak niespodziewanie, że głęboki oddech zdziwienia bierzemy dopiero po zamknięciu książki.

Na początku myślałam, że zwariowałam. Łatwiej mi było tak myśleć, niż wierzyć, że to prawda. Ale ja nie zwariowałam. Nie jestem szalona. 

"Pacjentkę" zdecydowanie polecam. Wzbudziła we mnie sporo skrajnych emocji, ale ostateczny bilans wychodzi bardzo na plus. Plastyczność tej powieści sprawia, że dostaję dreszczy, kiedy pomyślę o jej ekranizacji - podczas czytania wręcz widziało się przed oczami opisywanie wrażenia.

Łapanie znikających płatków śniegu przypomina trochę chwytanie szczęścia. W miejsce posiadania natychmiast pojawia się pustka. 

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 13.03.2019
Liczba stron: 402
Przeczytane: 09.03.2019
Ocena: 7/10


21 komentarzy:

  1. Mam już tą książkę na swojej liście do przeczytania i mam nadzieję, że za jakiś czas będzie mi dane ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dziwie się Twojej frustracji :) Też bym pewnie to czuła w czasie lektury. Thriller to mój gatunek, ale do Pacjentki nadal nie jestem w stu procentach przekonana ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tak, że kiedy nie jestem pewna, muszę się sama przekonać :)

      Usuń
  3. Szkoda, że nie wymieniłaś konkretnie tych błędów autora, bo książkę mam zamiar poznać, ale chciałabym wiedzieć, gdzie pisarza poniosła fantazja albo lenistwo i nie sprawdził tego, co powinien. Nie dziwię się, że to cię zirytowało, też jestem cięta na autorów, którzy nie robią researchu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie mogłam zdradzić błędów, bo zakrawałoby to o spoiler. Nie chciałam psuć zabawy czytelnikom ;)

      Usuń
  4. Zdecydowanie mnie zachęciłaś, choć nie wiem, kiedy znajdę czas :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto jak najszybciej. Książkę też czyta się szybko, więc łatwo gdzies ją ulokować ;)

      Usuń
  5. Kusi mnie ta książka i w końcu trzeba chyba ją przeczytać. ;)
    Pozdrawiam. ;**

    P.

    www.zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa myslę że się zabiorę za nią

    OdpowiedzUsuń
  7. Wielokrotnie rzuciła mi się w oczy. Kiedyś się być może skuszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pacjentkę pochłonęłam w jedną noc. Mam nadzieję, że to nie będzie jedyna powieść AMichaelides'a. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu muszę ją przeczytać, już się dość naczekała na półce.

    OdpowiedzUsuń
  10. Na pewno jeden z lepszych thrillerów jaki czytałam. Ostatnio zrobiłam sobie od nich trochę przerwę, bo już mało który mnie zaskakiwał. Może jak wrócę po jakimś czasie to znowu będą mnie trzymać w napięciu!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Satukirja , Blogger