Nikomu nie polecałbym, by podążył tą samą, co ja ścieżką, lecz zapytałbym, czy większa część ciebie jest szczęśliwa. A jeśli nie, co możesz zrobić, by to zmienić?
Im więcej czytam, tym bardziej ugruntowuję się w przekonaniu, że nie ma nic gorszego od dobrego nastawienia względem książki. Guy Grieve perfidnie dał temu wyraz w swoim książkowym sprawozdaniu z pobytu na Alasce.
Z serią "Z różą wiatrów" spotkałam się już dwa razy. Książka "Co Finowie mają w głowie..." podbiła moje serce i często do niej wracam. "Kraina zimnolubów" była pozycją już mniej udaną, ale znalazły się tam wartościowe informacje, a i czytanie jej było dość przyjemne. Kiedy kilka lat temu spotkałam się z książką "Zew natury. Moja ucieczka na Alaskę", wiedziałam już, że kiedyś będę musiała ją przeczytać.
Im więcej czytam, tym bardziej ugruntowuję się w przekonaniu, że nie ma nic gorszego od dobrego nastawienia względem książki. Guy Grieve perfidnie dał temu wyraz w swoim książkowym sprawozdaniu z pobytu na Alasce.
Z serią "Z różą wiatrów" spotkałam się już dwa razy. Książka "Co Finowie mają w głowie..." podbiła moje serce i często do niej wracam. "Kraina zimnolubów" była pozycją już mniej udaną, ale znalazły się tam wartościowe informacje, a i czytanie jej było dość przyjemne. Kiedy kilka lat temu spotkałam się z książką "Zew natury. Moja ucieczka na Alaskę", wiedziałam już, że kiedyś będę musiała ją przeczytać.
Zakupu dokonałam dopiero niedawno i w prędko zaczęłam czytać, nie mogąc doczekać się relacji z przeżycia w pojedynkę alaskańskiej zimy w pełnej krasie. Niestety, długo nie było mi to dane. Autor rozwodzi się z sentymentem już nad tym, jak doszło do powstania pomysłu wyjazdu na Alaskę. Przygotowywanie się kolejną bitą setkę stron. Kilkadziesiąt rozdziałów to pieczołowite szykowanie się do wyprawy już na samej Alasce. Dochodzimy prawie do połowy książki, a tu zimy wciąż nie widać...
Opisywanie wydarzenia być może i są zabawne, jednak większość z nich jest monotonna i nudna. Niemal każde zajęcie przybiera taką samą postać. Zdjęcia są średnio ulokowane. Czasami zdarzy się, że fotografia znajduje odpowiednie miejsce wśród tekstu, jednak zazwyczaj umieszczona jest w sposób nietrafny.
Rozumiem też doskonale fakt, że wyjazd autora był sponsorowany przez różne firmy, ale wspominanie o nich na każdym kroku jest bardzo zniesmaczające. Podawanie marki każdego produktu to już nawet nie reklama, ani lokowanie produktu. Rozwodzenie się nad zaletami konkretnego wyrobu konkretnej firmy jest grubą przesadą i nie powinno mieć miejsca w żadnej książce. Okropność! Tym bardziej, że autor sporządził dokładną listę swojego ekwipunku, która także została zamieszczona w książce.
W zasadzie znalazłam tutaj tylko dwa plusy - niezwykle sympatyczny gość z wariackim pomysłem i stosunkowo małym mózgiem, a także fakt, iż ten gość pisze w taki sposób, że czytając, nie można się oderwać. Niestety, kiedy książkę już się odłoży, nie ma się ochoty do niej wracać.
Kilkanaście powrotów do książek zaowocowało zupełną niemocą do dalszego czytania, a więc zaniechałam tego. Ostatecznie książkę porzuciłam, nie dotarłszy nawet do połowy. Może gdyby o tę połowę byłaby krótsza...
Co za rozczarowanie! Pozycja tylko dla wytrwałych czytelników tego typu gatunku. Nawet zamiłowanie do zimnych miejsc nie jest wystarczające.
Przeczytane: 29.02.2016
Ocena: 3/10
Jaka szkoda, że książka wypada tak słabo. Nie mam wielkiego doświadczenia z tego typu literaturą, ale jestem przekonana, że też nudziłyby mnie opisy przygotowań, wymienianie nazw sponsorów czy szczegółowa lista ekwipunku. Będę omijać tę publikację z daleka.
OdpowiedzUsuńNa całe szczęście ta szczegółowa lista była na końcu. Dla osób zainteresowanych może być ona bardzo potrzebna, ale niepotrzebnie wszystko było dokładnie opisane też w tekście od początku książki.
UsuńZdecydowanie książka dla mnie. Wali mi się wszystko w pracy, więc może wszystko to rzucę, kupię książkę i ... wyruszę n samotną wyprawę. Albo po prostu poszukam w książce odwagi i inspiracji do zmian:-)
OdpowiedzUsuńUważaj, bo faktycznie uciekniesz. Ja miałam ochotę, kiedy czytałam ;)
UsuńHmm rzeczywiście takie reklamowanie firm jest niesmaczne. Nie skuszę się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie niesmaczne. To już nawet reklama nie była, ale rzucanie nazwami marek na każdym kroku.
Usuńprzeciez w tej ksiazce bez problemu mozna znalezc nawet 200 stron z rzedu, na ktorych nie pojawia sie ani jedna nazwa firmy, inne zarzuty wobec tej ksiazki tez uwazam za przesadzone, zwlaszcza, ze w porownaniu do innych pozycji tego typu wyroznia sie pozytywnie
UsuńNa całe szczęście każdy ma prawo do swojej opinii. Bardzo się cieszę, że lektura była dla Ciebie bardzo ciekawa.
UsuńNie jestem fanką książek podróżniczych, a na samą myśl o Alasce jest mi zimno. Chyba pójdę za Twoją radą i będę unikać tej pozycji. W końcu książka nie powinna zamieniać się w blok reklamowy!
OdpowiedzUsuńA ja właśnie na myśl o Alasce promieniuję szczęściem :D
UsuńI ja również na pewno się nie skuszę. ;/
OdpowiedzUsuńNic nie stracisz ;)
UsuńKsiążka chyba nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com
Nic na siłę. Tym bardziej, że nic specjalnego Cię nie ominie :)
Usuń