4/20/2017

4/20/2017

Muzyczny przekładaniec

Moikka!
W końcu po świętach. Mam nadzieję, że wielkanocne pomagiery z ogromnymi uszami przyniosły każdemu książkoholikowi potężną dawkę książek. Jeśli nie - nic straconego. Na pewno każdy z Was ma spory stos książek do przeczytania. 
Ja ostatnio naliczyłam ich 60. Mogłabym zbudować z nich już małą twierdzę. Jestem ciekawa, kiedy je wszystkie przeczytam. Coś czuję, że nigdy. 
Tym bardziej, że ostatnio mam więcej chęci do pisania. Czytanie zdecydowanie mniej mnie pochłania. Co za tym idzie - słucham jeszcze więcej muzyki niż zwykle. Muzyka też jest dość urozmaicona, a poniższe zestawienie odrobinę to obrazuje. Wyjątkowo ciężko jest mi wyłapać jakąś piosenkę dnia, bo nałogowo słucham może czterech piosenek, dzień przy dniu. I tak te cztery piosenki rozbrzmiewają codziennie - a oprócz nich jest masa innych, których słucham tylko raz. Co zrobić?


Czwartek, 6 kwiecień: Turboweekend Neverending


Turboweekend wzbudzał, a w zasadzie nadal wzbudza, we mnie dziwne uczucia. Zawsze miałam wrażenie, że jest to polski zespół - co jak co, dla mnie brzmiał dziwnie polsko. Kiedy skonstatowałam, że formacja pochodzi z Danii i została założona przez szkolnych znajomych, nie mogłam w to uwierzyć. Chociaż piosenka wyszła już dobrych kilka lat temu, mi towarzyszy raz na jakiś czas. Szczególnie podoba mi się teledysk - on w połączeniu z muzyką daje bardzo przyjemne, letnie wrażenie. 


Piątek, 7 kwiecień: AFI Too shy to scream



Chociaż AFI poznałam poprzez zupełnie inną piosenkę, to właśnie ten utwór najbardziej kojarzy mi się z tym zespołem. Zespołu słucham rzadko (sama nawet nie wiem, dlaczego tak się dzieje), a jeśli już go słucham, to zawsze podczas takiej sesji włączam tę piosenkę. Nierzadko poprawia mi humor i dodaje energii. Coś idealnego, żeby rano wstać z łóżka w dobrym humorze, choć może tekst na to nie wskazuje. Do pośpiewania i potańczenia na pewno się sprawdzi. Piosenka pochodzi z albumu Crash Love, który wydany został w 2009 roku. To właśnie na tym krążku znajduje się najwięcej lubianych przeze mnie utworów AFI. 


Sobota, 8 kwiecień: Bullet For My Valentine Waking the demon



Kiedyś w zespole Bullet For My Valentine orientowałam się tylko za sprawą bardziej znanych piosenek. O ironio, kiedy poświęciłam więcej uwagi zespołowi, zmienił on odrobinę swoje brzmienie. Znam więcej nowszych utworów, ale to te starsze wzbudzają we mnie więcej emocji. Przez lata nie wiedziałam o istnieniu tejże piosenki, ale kiedy ją poznałam, przepadłam. Jest to jedna z najczęściej słuchanych przeze mnie melodii zespołu, bardziej ze względu na to stare brzmienie i fakt, że nie jest do bólu smutna, niż ze względu na samą sympatię. 


Niedziela: 11 kwiecień: Happysad Psychologia



Moja niechęć do polskiej muzyki jest coraz większa i wiedzą o niej już chyba wszyscy w moim otoczeniu. Ale nie powiem, są jakieś polskie perełki, których słucham. Ba, okazuje się, że jest jedna taka piosenka, która potrafi dodać mi energii i zachęcić mnie do działania. Mowa tutaj o "Psychologii" Happysad, która stała się dla mnie hymnem na czas studiów. Zawsze kiedy dopada mnie szczególny leń naukowy, włączam sobie tę piosenkę i zaczynam działać. 


Poniedziałek, 10 kwiecień: Faun Unda



Faun odkryłam zaledwie kilka miesięcy temu, kiedy już prowadziłam bloga. Pamiętam, że pisałam o chęci poznania zespołu lepiej. Czułam, że to się zdarzy. I faktycznie, sukcesywnie poznaje inne piosenki tej niemieckiej formacji. W muzycznym przekładańcu występuje dziś po raz piąty, a ja ubolewam nad faktem, że zespół w najbliższym czasie nie wystąpi w Polsce. Koncerty w Niemczech, Rosji, Czechach lub we Francji - owszem, są. Ale w Polsce, niestety, nie. 


Wtorek, 11 kwiecień: Larisa Ciortan Smells like teen spirit



Nienawidzę programu "The Voice of...". Niesamowicie mnie nudzi, wydaje mi się okropnie sztywny i ma w sobie mniej elementu rozrywkowego od jakiegoś konkursu w stylu dziecięcej Eurowizji. Jednak kiedy przyjrzałam się niepolskim wersjom tego programu, zachłysnęłam się ludźmi, którzy brali w nich udział. Szczególnie zszokowała mnie Rumunia, a już w ogóle przepadłam w powyższym wykonaniu kultowego utworu Nirvany. 


Środa, 12 kwiecień: Chris Isaak Solitary man



Chris Isaak to chyba jeden z moich ulubionych wokalistów, w których głosie zawsze przepadam, ilekroć go słucham. "Solitary man" to podobno jedna z najpopularniejszych piosenek pięciu ostatnich dekad, ale ja jakoś tego nie zauważyłam. Spotkałam ją kilka lat temu za sprawą coveru w wykonaniu HIM i, prawdę mówiąc, sądziłam, że oryginał należy do Chrisa, a nie Neila Diamonda. Cóż, człowiek uczy się całe życie. Oryginał mnie jednak nie porywa, a najwłaściwszą wersją wydaje mi się właśnie ta powyższa. 


Czwartek, 13 kwiecień: Green Day Johnny B. Goode (wersja na żywo)



Zapuszczając się w trochę starszą piosenkę, ale w nowszym wykonaniu, w czwartek towarzyszyła mi niezwykle energetyczna wersja "Johnny B. Goode" Green Day'a. Green Day ze swoją dynamiką i klimatem ożywili tę piosenkę jeszcze bardziej, choć wydawałoby się to niemożliwe. Jeszcze wykonanie na żywo - a wiadomo, że Green Day na żywo ma jeszcze więcej energii niż na kawałkach studyjnych. Jak i w przypadku środowej piosenki, znam wiele coverów tego utworu, ale powyższy podoba mi się najbardziej. 


Piątek, 14 kwiecień: Extreme More than words



W piątkowy wieczór usiadłam do przepięknej ballady, do której nakręcono skromny, klimatyczny, czarno-biały teledysk. Piosenkę uwielbiam za jej przesłanie, nie tylko za sam tekst, czy muzykę samą w sobie. Jestem przeciwniczką mówienia o miłości wprost - od słów zdecydowanie bardziej wartościowe są czyny. Wyrażanie swoich uczuć sobą, nie tylko przez słowa, powinno być dla nas naturalne. Niestety, często mam wrażenie, że ludziom łatwiej przychodzi mówienie, niż okazywanie uczuć. 


Sobota, 15 kwiecień: Céline Dion My heart will go on



Sto piąta rocznica zatonięcia Titanica przypomniała mi, jak dawno temu ten statek wywarł na mnie ogromne wrażenie. Być może nawet historia samego statku bardziej na mnie oddziaływała. Potrafiłam godzinami oglądać zdjęcia wraku i szukać informacji na ten temat. Nurkowanie i podziwianie zatopionego Titanica byłoby dla mnie spełnieniem marzeń. Ale filmowa historia nie odbiła się, oczywiście, bez echa. Z tym, że film byłam w stanie obejrzeć tylko raz. Nie pamiętam, czy odważyłam się na drugi raz, a trzeciego na pewno nie było. Niemniej, rocznica ta przypomniała mi o tej mojej dziecięcej fascynacji i natchnęła do pisania. Znów. Miałam niedomknięty wątek jednej z bohaterek w książce. Powierzchownie wiedziałam, jak go zakończyć, a przy tym nadać głębie jej osobowości, ale teraz jest on doprecyzowany i pociągnięty dalej - i to dalej, niż kiedykolwiek mogłabym się po sobie spodziewać. Samej piosenki uczyłam się kiedyś grać na gitarze i śpiewać - nie wyszło to z mojej inicjatywy i nie przykładałam się specjalnie do nauki tego utworu. 


Niedziela, 16 kwiecień: Guns N’ Roses Sympathy for the devil



Nienawidzę Guns N’ Roses. Scenę rockową i metalową uwielbiam, ale największych gigantów po prostu nie mogę słuchać. Trudno. Niemniej w niedzielę przełamałam się i posłuchałam - i to nie tak od siebie. Przez całe święta oglądaliśmy rodzinnie filmy - głównie horrory. Jako że normalni ludzie czas świąteczny spędzają bardziej pobożnie, ja postanowiłam zmartwychwstanie świętować w iście wampirzym klimacie - oglądając "Wywiad z wampirem" i "Królową potępionych" po raz setny. I tym razem, wpatrując się w napisy, spostrzegłam, że w tle leci chwytliwa piosenka. Jedna z najlepszych scen... "Don't be afraid... I'm going to give you the choice I never had." A więc co mogło mi towarzyszyć dzień po takim wampirzym seansie? Przecież to wyraźnie podobało się nawet Lestatowi. 


Poniedziałek, 17 kwiecień: Bon Jovi Bed of roses



Nigdy nie byłam specjalną fanką tegoż zespołu oraz ani samego w sobie Johna. Jego głos nigdy mnie tak nie porywał. Nigdy też nie wchodziłam choćby ciut głębiej w muzykę formacji... A szkoda. Gdybym wcześniej wpadła na "Bed of roses" na pewno więcej uwagi poświęciłabym na zapoznanie się z historią i piosenkami zespołu.  To kolejna piękna ballada w tym zestawieniu. Nic dziwnego, że muzyka tak skutecznie odciągnęła mnie od czytania, a skłoniła do pisania. O tak, piosenka znajduje już swoje zastosowanie w pisaniu dalszych fragmentów książki. Sam kontekst napisania tegoż utworu też jest warty odnotowania - Jon przytargał pianino hotelowe do swojego pokoju, gdzie zaczął opisywać, jak czuł się w tamtej chwili. Zaledwie kilka minut wypływania uczuć z serca, a powstała tak cudowna piosenka. 


Wtorek, 18 kwiecień: Paramore Still into you (wersja na żywo, Pinkpop)



Paramore to taki twór, który kiedyś bardzo, ale to bardzo lubiłam. Potem ich brzmienie trochę się zmieniło, a w ostatnim czasie tak drastycznie, że nie jestem w stanie słuchać tej formacji bez szpilki wbitej w serce. Nie mówię, że nowe brzmienie jest złe. Jest po prostu... inne. I mniej dojrzałe, bardziej dziecinne, infantylne i idealne, aby zbić pieniądze na masowym odtwarzaniu piosenki we wszystkich możliwych rozgłośniach radiowych. We wtorek jednak rozkoszowałam się piosenką z tego, jak na moje oko, przejściowego okresu w historii zespołu. 


Środa, 19 kwiecień: Peter Gundy Sorrows Passing



Jeśli sądzicie, że w ciągu tych dwóch tygodni nie mogłam już wynaleźć sobie czegoś piękniejszego i bardziej inspirującego do pisania, jesteście w błędzie. W środę napisałam dziesięć tysięcy sto trzydzieści jeden znaków, głównie przy tym utworze. Utwór jest idealny, ale od połowy przechodzi w coś magicznego. To właśnie sprawia, że moje palce same suną po klawiaturze, a głowa pracuje, wysyłając do moich rąk odpowiednie słowa, pochodzące prosto z serca. Peter mnie zdumiewa z każdą nową pracą. Zawsze sądzę, że już niczego piękniejszego nie da rady stworzyć, a wtedy on to robi. 



20 komentarzy:

  1. My Heart Will Go On to... moja podstawówka XD Pod koniec miałam niezłą fazę na tę piosenkę i pamiętam, jak zazdrościłam koleżance, która śpiewała ją na zakończenie szkoły przed wszystkimi, mimo, że sama nigdy nie uczyłam się śpiewać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawie całe zestawienie jest dla mnie nieznane, bo ja właściwie słucham na okrągło tego samego :D "My Heart Will Go On" też uwielbiam i zaczęłam grać ten utwór na pianinie (może kiedyś dojdę do wprawy ;)). I Guns N' Roses! Moje życie po prostu :D Ubolewam, że nie będę na czerwcowym koncercie...
    Pozdrawiam, Zaksiążkowana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, ja w zasadzie też, jakby nie spojrzeć. Tylko to samo na okrągło to tysiące tytułów plus nowe piosenki znanych mi zespołów :D
      "My Heart Will Go On" wczoraj grałam sobie na gitarze i próbowałam zaśpiewać, ale już nie pamiętam. Tyle lat minęło, odkąd uczyłam się tej piosenki.
      Guns N' Roses ostatnio cieszy się mniejszą fascynacją, z tego co widzę ;)

      Usuń
  3. I jak zwykle wyjdę od ciebie z playlistą na cały dzień xd
    Zaskoczyłaś mnie My Heart Will Go On o.o

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło!
      A w rękawie mam jeszcze kilka niespodziewanych asów ;)

      Usuń
  4. Ufff! To chyba pierwszy przekładaniec, gdzie znam jakiekolwiek piosenki! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że prędzej czy później tak się stanie :D

      Usuń
  5. Kiedyś również uwielbiałam słuchać Paramore, ale ostatnio straciłam jakoś do tego zapał. To już nie moje klimaty :(
    Ale playlista bardzo ciekawa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paramore to też moja dawna miłostka. Zespół, niestety, idzie w gorszą stronę, na mój gust.

      Usuń
  6. Céline Dion My heart will go on to jedna z moich ulubionych piosenek, które nigdy mi się nie znudzą. Chociaż film oglądałam tak samo jak ty, tylko raz i nie wiem, ale chciałabym kiedyś znaleźć czas na odświeżenie tej historii.
    Pozdrawiam
    dorisssblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby odświeżyć sobie tę historię to trzeba mieć sporo siły i twarde serce :D

      Usuń
  7. Chyba raczej nie dogadałybyśmy się w kwestii muzyki :) Ja jestem zakochana w Of Monsters And Men, Bastille oraz niemieckich piosenkach...

    Pozdrawiam
    Caroline Livre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bastille i niemieckie piosenki są u mnie jak najbardziej wskazane ;)

      Usuń
  8. Świetnie, będę miała dziś czego posłuchać. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  9. Dużo tu dzisiaj mojej muzyki! <3
    Ja z kolei Bon Jovi'ego darze miłością od dziecięcych lat. Gdy w moje życie wkroczyli Gunsi miałam pewien dylemat co do ulubionego wokalisty no ale ostatecznie zostałam wierna Johnowi (Choć to stylówka Axla wymiatała) :)
    "More than words" - piekna piosenka
    No i płyta Green Day gdzieś do tej pory stoi na półce z czasów gimnazjalnych ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, pierwszy raz znalazł się ktoś, kto chociaż zna zespoły, o których mowa! :)
      Ja i Gunsi to połączenie, które nigdy nie gra. Bon Jovi jest w porządku, ale nie wzbudza we mnie większych emocji.

      Usuń

Copyright © Satukirja , Blogger